Ta strona używa plików cookies i podobnych technologii m.in. w celach: świadczenia zindywidualizowanych usług oraz tworzenia statystyk. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień Twojej przeglądarki oznacza, że będą one umieszczane w Twoim urządzeniu końcowym. Pamiętaj, że zawsze możesz zmienić te ustawienia w opcjach Twojej przeglądarki. Więcej informacji.

  • De
  • Pl
  • En
  • Kontakt

Poleć artykuł!

Nie jestem botem

Czytelnia pisarzy żydowskich
Mistrzowie czytają:  „Sklepy cynamonowe” Brunona Schulza 
Czyta: Jerzy Radziwiłowicz
Akompaniament: Dariusz Falana (klarnet)

Bruno Schulz o "Sklepach cynamonowych":
W książce tej podjęto próbę wydobycia dziejów pewnej rodziny, pewnego domu na prowincji nie z ich realnych elementów, zdarzeń, charakterów czy prawdziwych losów, lecz poszukując ponad nimi mitycznej treści, sensu ostatecznego owej historii.
Autor odnosi wrażenie, że nie sposób dosięgnąć najgłębszego dna biografii, ostatecznego kształtu losu poprzez opisywanie zewnętrznego życiorysu ani poprzez analizę psychologiczną, choćby nawet docierała jak najgłębiej. Te ostateczne dane ludzkiego życia leżałyby raczej w zupełnie innej dymensji duchowej, nie w kategorii faktów, lecz w ich duchowym sensie. Życiorys wszakże, który zmierza do wyjaśnienia swego własnego sensu, wyostrzony na własne znaczenie duchowe, jest niczym innym jak mitem. (...)
Jednakże to, co zostało przedstawione w tej książce, to bynajmniej nie żadna kulturowo utwierdzona w dziejach, historycznie przypieczętowana mitologia. Elementy tego mitologicznego idiomu wypływają z owej mrocznej krainy wczesnych fantazji dziecięcych, przeczuć, lęków, antycypacji owego zarania życia, które stanowi właściwą kolebkę mitycznego myślenia. Warto było tę mityczną mgłę zgęścić do spójnego, pełnego sensu świata legend, pozwolić, by dojrzewała do pewnego rodzaju osobistej i prywatnej mitologii, nie zatracając przy tym autentycznego podłoża.

Jerzy Radziwiłowicz – znakomity polski aktor teatralny i filmowy, pedagog, autor przekładów kilku sztuk Moliera. Aktor Starego Teatru w Krakowie oraz Teatru Narodowego w Warszawie. Jego największe role powstały m.in. w spektaklach K. Swinarskiego, J. Jarockiego i J. Grzegorzewskiego. Gościnnie na scenie występował m.in. w Berlinie, Brukseli, Paryżu i Lyonie, występował także w Teatrze Telewizji.
Na przełomie lat 70. i 80. ogromną popularność przyniosły mu role główne w „Człowieku z marmuru” i „Człowieku z żelaza” A. Wajdy. Niedawno wystąpił m.in. w głośnym „Pokłosiu” W. Pasikowskiego, a także w serialach „Glina” i „Bez tajemnic”.
Jego kreacje sceniczne zostały docenione kilkunastoma ważnymi nagrodami teatralnymi. Jest laureatem m.in. telewizyjnego Wiktora 2005 oraz wielu odznaczeń państwowych: Krzyża Kawalerskiego Orderu Odrodzenia Polski i Srebrnego Medalu „Zasłużony Kulturze Gloria Artis” oraz tytułu Oficera Orderu Sztuki i Literatury (Francja).

Bruno Schulz urodził się w 1892 roku w Drohobyczu, w mieście, które w tym okresie stało się ośrodkiem splotu trzech kultur – polskiej, żydowskiej i ukraińskiej. Ojciec Jakub Schulz był właścicielem sklepu z tkaninami. W domu rozmawiali po polsku, bo matka, Henrietta, nie znała jidysz. Znała za to bardzo dobrze niemiecki i czytała synowi utwory Goethego w oryginale. Bruno był trzecim, najmłodszym, dzieckiem w rodzinie. Drohobyckie gimnazjum im. Franciszka Józefa Schulz zakończył ze szczególnymi osiągnięciami w rysunku i języku polskim. Otrzymał rekomendację na studia na uniwersytecie, jednak po namowie rodziców podjął studia na wydziale architektury Politechniki Lwowskiej.
Po wybuchu I wojny światowej studia przerwał. Na jakiś czas rodzina przeniosła się do Wiednia, gdzie Bruno uczęszczał do wiedeńskiej Akademii Sztuki. Na przeszkodzie dalszych studiów stanął zły stan zdrowia rodziców. Z czasem malarstwo stało się jego głównym zajęciem: w 1924 roku zostaje nauczycielem rysunku w drohobyckim gimnazjum. Jednak jego uczniowie lubili go najbardziej za opowiadania, które Bruno Schulz wymyślał na poczekaniu w czasie lekcji, aby uczniowie mogli wypocząć.
Jak wspomina jego były uczeń:
„Panie profesorze, – prawie błagały dzieci, – proszę nam opowiedzieć jakąś bajkę”. „Na jakie licho wam te bajki? – pół żartem, pół serio mówił nauczyciel. – Macie prawie po czternaście lat!” Ale gimnazjaliści nie przestawali prosić. „No dobrze, – mówił Schulz. – Pozamiatajcie, złóżcie narzędzia, opowiem wam jakąś bajkę”. reklama „Siadał na pierwszym warsztacie,  odwracał się bokiem, spoglądał w ścianę i zaczynał opowieść. Zazwyczaj były to opowiadania o walce dobra ze złem, a czasem opowieści o czymś niezwykłym”. Póki pan profesor opowiadał, w klasie panowała całkowita cisza.
„Skąd Schulz mówił po polsku w tak niezwykły sposób, trudno powiedzieć. Wprawdzie słowa były literackie, ale nie znajdziecie ich u żadnego innego polskiego pisarza. W ogóle twórczość Schulza była trudna, przed wojną prawie nikt go nie czytał”.
Potężny talent i wewnętrzna wielkość łączyły się w nim z ogromną skromnością. Zawsze w szarym ubraniu z chusteczką w górnej kieszonce, szedł korytarzem przy ścianie, jakby obawiał się, że może komuś przeszkodzić, niby chował się przed cudzym wzrokiem. W czasie chodzenia, uginał kolana, aby wydawać się mniejszym. „Gdy Schulza odznaczono wysokim odznaczeniem polskiej akademii literatury, nikt prawie o tym nie wiedział, – mówi jego były uczeń. – Przed wojną był dla nas po prostu nauczycielem w gimnazjum. Byli nawet ludzie, którzy za jego plecami, kręcili palcem na czole”. 

W latach 20 Schulz pracował nad cyklem ilustracji do „Księgi bałwochwalstwa”, jego prace wystawiano na kilku ekspozycjach w Warszawie i Lwowie, później odbyła się jego osobista wystawa w Truskawcu. Luźna korespondencja, w formie rozwiniętych fragmentów prozy, z młodymi pisarzami Władysławem Ryffem i Deborą Fogel, z czasem staną się podstawą pierwszej książki Bruno Schulza „Sklepy cynamonowe”.
Jak wspomina jego były uczeń: „Schulz miał gotowy rękopis „Sklepów cynamonowych”, nie miał układów, aby go wydać. Ale znał wpływowych polskich publicystów, których poprosił o pomoc. W Warszawie pokazali ten rękopis Zofii Nałkowskiej, ale ona odmówiła, tłumacząc, że co dnia przynoszą jej rękopisy. Przyjaciele poradzili mu, aby sam pojechał do Warszawy i zaniósł rękopis osobiście. Czy Schulz przemówił do niej swoim niepowtarzalnym językiem polskim, czy jakieś inne argumenty przedstawił, ale zgodziła się przeczytać rękopis. Nałkowska była nim oczarowana”. W 1934 roku w wydawnictwie „Rój” wyszły „Sklepy cynamonowe”. Debiut Schulza stał się prawie sensacją literacką. Po wydaniu tej książki Schulz przeżywa swoje najbardziej płodne lata. W 1937 roku, znów dzięki Nałkowskiej, wydaje drukiem „Sanatorium pod klepsydrą”. Próby wydania „Sklepów cynamonowych” we Włoszech i Francji kończą się niepowodzeniem, tak samo, jak organizacja indywidualnej wystawy prac. Bruno Schulz wpada w trwałą i głęboką depresję. Na domiar wszystkiego wybucha wojna. Drohobycz, gdzie trzecią część stanowiła ludność żydowska, Niemcy zmieniają na getto. Kaleki, ludzie starsi, niedołężni są rozstrzeliwani, innych skierowują na roboty. Bruno Schulz dostaje skierowanie do Gestapo. Dobrze znał język niemiecki. Dostał pracę w synagodze, gdzie były zwożone rzeczy zagrabione. Schulz je sortował i katalogował. Jego opiekunem został Feliks Landau. Landau doceniał  talent Schulza. Kazał mu wymalować pokój dziecięcy postaciami z niemieckich bajek. Schulz stworzył trzy kompozycje, na których przedstawił królową, klaunów i karetę z woźnicą. Miedzy innymi – woźnica – to autoportret samego Schulza. Na znak wdzięczności Landau zabezpieczył go glejtem – specjalną opaską, która chroniła go przed obławami i wywózką. O różnych akcjach karnych Landau uprzedzał Schulza, aby chronił się na ul. Samborskiej, gdzie Żydzi budowali dla Niemców szkołę jazdy konnej.
„19 listopada rozpoczęła się tzn. „dzika akcja”, – opowiada były uczeń – Dlaczego „dzika”? W tym dniu nie zabierano Żydów do więzienia, ale kogo spotkano na ulicy, rozstrzeliwano. W tym jednym dniu zginęło 365 Żydów. Była to prowokacja, niby jakiś żydowski aptekarz zranił Niemca w palec (w rzeczywistości, mowa była o aptekarzu Kurc-Rainesie, który zranił Niemca Hubnera). Zgubą Schulza była nie tylko „dzika akcja”, ale i osobista wrogość Karla Guntera do Feliksa Landau. „Landau mieszkał na ulicy św. Jana, dziś Tarnawskiego, naprzeciw willi Żydzi budowali dla Niemców szklarnie. Trzy dziewczyny na rusztowaniach malowały ścianę. Skończyło im się wapno i czekały kiedy im doniosą nowe. Landau stał na swym balkonie i zobaczył, że dziewczyny nic nie robią. Wziął karabin i zastrzelił je wszystkie. Pracami kierował zastępca Landaua - Karl Gunter. Był szefem celi tortur. Gdy Landau zastrzelił te dziewczyny, Gunter zaczął polować na Schulza, aby zemścić się na swym szefie. Okazja nadarzyła się 19 listopada. Zazwyczaj ktoś coś wiedział o akcjach planowanych przez Niemców, ale tym razem było inaczej. Gdy podszedł Gunter, dwoje rozmówców Schulza zaczęło uciekać, a Schulz nie ruszał się z miejsca. Nie wiedział, że polują właśnie na niego. Gdy Gunter podszedł, chwycił go za kołnierz, kazał mu się odwrócić i wystrzelił dwa razy w potylicę. Schulz upadł. Scenę tą obserwowano z budynku Rady Żydowskiej. Trupów nie można było ruszać. Dopiero następnego dnia z gestapo zadzwoniono do Judenratu, żeby uprzątnąć ulice, bo trupy śmierdzą. Później ludzie słyszeli, jak Gunter powiedział do Landaua: „Ty zabiłeś moich Żydów, a ja twego”. Następnego dnia Schulz miał opuścić Drohobycz i na aryjskich papierach wyjechać na zachód. Jakieś fatum doprowadziło do tragedii. Zofia Nałkowska, oczarowana talentem Schulza, zorganizowała akcję ratunkową. Przygotowano dokumenty, które przywiózł z Warszawy kurier – polski oficer w niemieckim mundurze, doskonale mówiący po niemiecku. Nie było sądzone – oficer spóźnił się”. „Tak tragicznie urwało się życie Bruno Schulza. Miał 50. lat. W 2001 roku odnaleziono willę, gdzie mieszkał Landau i gdzie Bruno Schulz pokrył malowidłami ściany pokoju dziecięcego. Z czasem odnaleziono je w jerozolimskim instytucie Yad-Vashem. W 2009 roku Ukraina podpisała z Izraelem umowę o „tymczasowym przechowywaniu” fresków Schulza.


Na podstawie rozmowy Oksany Dudar z byłym uczniem Brunona Schulza, Alfredem Steyerem: http://www.dziennikpolski24.pl/artykul/3093764,tajemniczy-bruno-schulz,3,id,t,sa.html

 

 

03.09.2017 18:00 Austriackie Forum Kultury
ul. Próżna 7/9
00-107 Warszawa
Wstęp po potwierdzeniu obecności pod nr. 578645600 lub 605 i odbiorze wejściówek w Biurze Festiwalowym Fundacji Shalom, ul. Senatorska 35